Wywiad dla Gali
GALA: Jak doszło do podpisania wielkiego kontraktu na muzykę do 16 niemych filmów Chaplina?
KRZESIMIR DĘBSKI: Przypadkiem. Ale przypadki trafiają się tylko ludziom przygotowanym. Zaniosłem nowe demo do wytwórni. Była sobota. Zbierałem się już do powrotu do Polski. Miałem wolne przedpołudnie, poszedłem na plażę w Santa Monica i tam wdepnąłem w okropny, czarny smar, który przykrywała warstwa piasku. Pamiętam taką przygodę z dzieciństwa nad Bałtykiem, kiedy to wszedłem w mazut. Wiem, jak trudno pozbyć się tego świństwa ze skóry. I w tym momencie zadzwonił telefon z Lime Line, wytwórni, która zarządza prawami do filmów Chaplina. Usłyszałem, że szefowie specjalnie przyjechali do pracy, żeby się ze mną spotkać. Zastanawiałem się trzy sekundy, czy zdążę, i na bosaka pobiegłem eleganckimi uliczkami do hotelu. Założyłem trzy pary skarpetek na moje czarne stopy, wbiłem się w garnitur i pojechałem na Sunset Boulevard. Dalsza historia jest jak scenariusz filmu. Okazało się, że poprzedniego dnia producent, czego zupełnie nie ma w zwyczaju, zabrał do domu płytę, którą mu dałem. Tam, znów przypadkiem, włączyła ją jego dwunastoletnia córka. Muzykę usłyszała nauczycielka śpiewu dziewczynki, Rosjanka. Zachwyciła się i zapytała o autora. Córka pobiegła do ojca, a ten przypomniał sobie moje nazwisko. Przesłuchał płytę i następnego dnia spotkał się ze mną. W brudnych skarpetkach wróciłem do Polski przygotowywać nagrania do 16 filmów.
ANNA JURKSZTOWICZ: Filmy Chaplina to marzenie dla kompozytora. To niemalże sceny baletowe. Teraz przeprowadzana jest renowacja obrazów. Choć powstały między 1915 a 1917 rokiem, wyglądają wspaniale. K.D.: Przyszło współpracować, wprawdzie zaocznie, ale z samym Charliem Chaplinem. Ciarki chodzą mi po plecach. Muzyką opowiadam w filmie wszystko. Zastępuję dialogi. – To wyzwanie i wspaniała przygoda. Do końca tego roku powstanie muzyka do ośmiu filmów. A to będzie dopiero półmetek.
Zobacz cały wywiad na stronie kobieta.onet.pl